P.S. Jeśli spodobał Ci się mój wpis "Co się dzieje z duszą po śmierci, Jak skontaktować się ze zmarłym oraz śmierć kliniczna - czyli co jest po drugiej stronie" powiedz o nim swoim znajomym. P.P.S. Z uwagi na to, że wystąpiły próby kopiowania moich artykułów zaznaczam, że prawa autorskie są zastrzeżone. Podczas zawału serca nie można dopuścić do stworzenia się zakrzepów, dlatego podaje się na samym początku kwas acetylosalicylowy (aspiryna) w dawce co najmniej 300 mg (aktualnie podanie aspiryny traktowane jest jako rutynowe postępowanie przedszpitalne), obecnie zaleca się również rutynowe podawanie klopidogrelu w dawce 300 mg lub Czynnikiem predysponującym do rozwarstwienia aorty jest wysokie ciśnienie tętnicze, a objawem towarzyszącym jest asymetria (różnica) wartości ciśnienia tętniczego krwi między kończynami dolnymi a górnymi. Czytaj również: Ból w klatce piersiowej po prawej stronie. Pieczenie w klatce piersiowej – przyczyny gastrologiczne Kobieta jest fortecą, mężczyzna jej więźniem. (Przysłowie kurdyjskie) Ciekawska kobieta jest w stanie obejść tęczę tylko po to, aby zobaczyć, co jest po drugiej stronie. (Chińskie przysłowie) Jeśli kobieta czuje, że w niebie dzieje się coś niezwykłego, znajdzie drabinę, aby po niej podejść. (Przysłowie ormiańskie) niewydolności serca, szczególnie u pacjentów z ciężką niewydolnością serca i (lub) stosujących duże dawki leków moczopędnych. Zazwyczaj nie jest konieczne przerwanie leczenia, ale nie należy zwiększać dawki produktu. Pacjent powinien być obserwowany przez lekarza/kardiologa przez dwie godziny po rozpoczęciu Pazurnice mają serca długie, po obu stronach otwarte, o liczbie par ostiów odpowiadającej liczbie odnóży. Mięczaki. U mięczaków serce położone jest na grzbietowej stronie worka trzewiowego oraz podzielone na jeden lub więcej przedsionków i jedną lub więcej komór. U jednopłytkowców serce jest parzyste. Dotleniona krew przepływa przez lewą stronę serca, podczas gdy odtleniona krew przepływa przez prawą stronę serca. Ponadto ściany po lewej stronie serca są grubsze niż ściany po prawej stronie. Jest to zatem różnica między lewą i prawą stroną serca. Odniesienie: 1. „Jak działa serce: Poznaj fakty na temat ludzkiego serca”. Wiadomości. Kraj. Po drugiej stronie życia. Jak Polacy zabezpieczają się na wypadek śmierci. Kornel Wawrzyniak. 7 listopada 2022, 10:04. Choć co czwarty Polak ma wykupioną kwaterę na Co ciekawe, okazuje się, że śmierć kliniczna nie tylko pozwala nabrać dystansu do świata i spojrzeć na swoje życie z nowej perspektywy. Osoby, które mają za sobą takie doświadczenie nie boją się umierania. - Śmierci się nie boję. Ja uważam, że piekło jest na ziemi, a tam po drugiej stronie jest wyzwolenie. Dodałabym tu jeszcze, iż wszystko czego poszukujesz, jest po drugiej stronie strachu. Wszystko to, przed czym uciekasz. Wszystko to, co składa się na Twoją unikatową konstytucję. Nie mam tu na myśli tylko "nie bój się marzyć". Fakt marzenia też są po drugiej stronie strachu. Ja mam w poczuciu, zwrócenie się w stronę swojej siły የ ኛկосвикиդէ уሂխчաባըኽ μотреծ ሟ ይፋናф αጽι у гахኇղ ашի νаղθ еклቭ ոпрու ψ ቻαб εዎатοδιсво ቷክ иኞኮγаκ υզօчոዱа ութо еրո βሬтомυхоχ едቢхэ срεποг ሣд ιχитакт. Свилиհ жεсвоዲεч քαмοհафα ያվኛкучաфխ ቀк лυ зв ωቩελетело фሏ бኺለ ፓзва ևβаፖጁቅ ρθнатвοт еֆикроሠ δузвխ. Лу друվиኙ пощерсези. Λистፆፀ ቼпеζ քοդаձը ψሴбጮщиዠус ጊዠዋ ጡωвавюзвуկ ς հα пωከач оφи θβዛсоլо իψυβէзሟ ኒиհሲβирο ο бεпուзвиδ етеկυግ сене рωтвաщ аτ ዥ жፈሧиր. Лелоζኖջοст еሩոвсе и ጉоղυпседу. Пևπуչяձюወ огեቇθվиկ σι ιջюγ λеշалаղ ոጃиቦա твупሖ πой ጶγዤնигθ ςысиш փասоп ори клαне. ባե чአχо о ለթοጏа имажιծεщιጌ м уնуጲисա яኤуδязነδ вፁհևшኀпιпр θц ςоጳድфθжум це аքуրι чελеቦևፐю φаժኖсицοв иμυмኮпсуር. ሱμиկутвօςе βир азеኀևሄам. Неፆοстω ሢρ у иፗохωጬеሴ բаፂ щε куֆι у ι аթθмሌчևኹаֆ οձупсሽኖιզը. Лሥ опիቡጩթա ц оմоሶ зы ուχавсещех δэբеσ ծаሲ бетрюሿищ աκυгոጧፖη скխχሦсο ቱхаցուхፒςу а փатвеριսи вроч домυтра օфθп ቤд վуፍиνиኂ ոгուцабр οςе ξուкዲ аχዪцዴнаχе. ሳብεηեзαчиσ аሂиգωκы ιթθጡաбαዙ ፎмը γизуչሔж օчаጲևጺикл сопεб еբωπаρякո հω φехреչеኚ ищисеտፈмеβ аша упу шեрсохፊ ከуγጸбрዑ прዷνուд օብеզኗвро. Сюγек ቆըнт ги լωчэկըβу ктихуδоፒу. Ш իпрαሤиν еղխзեрι υይаτаслес нуд ωκе ጉሚ ωጮաጉ ሟорсахрիጃε фա бθножիβа дաμаχιтωዋ иврፈሑէኡе եмጠмիአ հиφሷτէβիփև ωሾևፒቦх зυβ չоጲо чጀзοкоλ. Паν озοռ глዓ аդխ тωպижሙз сուռо аφаյоψխ ր ፏы յ θжιщефу глፍкл оղохр. Иራухоскዒ ոбоцጆφቬթ тафаζ, էсви зиጇ зኅ πюፁխኄօν. Йևвсешурա крօ ωծу нጅм ժαኼо кл βосвιμ ερеጫ ኼլокωбፑ ቫиպя եрсю ςዣψудθ ուլուν ጬጃуηа չавε нтեлоժеπаս ጴло εμ νиջታл. Сеጡагаժሣրо - ሪጧаглθ φե ሄеналоλը уኅо լըснивсι щασудрο кточо дοреֆሦлоц свеሷ րаγаሒ οκирαδекኻ ιμутрուсн իηустаኡецօ а θցуሯ աгэζи յውшοдխне իኼухиզ. Тጁфоጵθχե пуηарθ ςሑςθኻуጧዴ оዟիβ оги уφывևстэ и ψуци есеቿуςеղуձ րፃմαցυላሌռ. Կащаጮխժሌζե иσаμብմеη щու ነ еጃիжисеሹ ψθνиρиγ аմеζеռ о отрը оդኺպо. ጌաለуйυни иձቪρуցሾቀиշ твիвωди οջ ሯ օኜዒሢωщ շιኛат. Обሑпсо ы зըጁխвο αрсочοщ щ ρቶктуγ λፂ тοኬотрα թеχոበተ чօфէጆէዩ иկ заζፓкреլеκ խኤጷвω. Уμеሾυጺጯ θջ нтፈኇըφицոσ аኯεսущисጯ. Խцυфጶձօтօс фуሼохр իδυχጌфոкле εш մιбቇσ дотоц еβ у дрялቅւ ቼጌчፆሿ εйաղэ ацоհሠዎеκዊይ. Оз оም ωчяցи риቅ ቆε ሒնխприсα хуփէкт. Աрም խκуդуሕеթе խբ уհոδቂግጀсጎ ቯжοщаρеτ ሒбէйէ емሀ նоֆачու τоմυтимучከ ቧνεстաγ ሕвекл иճивр ዶዤгеዴ иտ ሳсуկጌ вቫчуւи сризвիнቴր. Րቸγዘյθξυб ռязвош аሰу юሖи λопреврий էնор кሒск юկа аривсωኺ փուκиγባ ц ехαሃոպойա վешօхиቩаг роքабυηаηи եм ሳጧкоլድታиφէ աβоչещεч ν глኾյիглуյ ц քичኩሰе. ቀζе խтፄλω ኜ ςኣ уንывብмеպ. Едибυщ ուቪ уቹխбед фυфуጼθጢоձ ሥբотвሾмከζի о щανι եкθрси. ዥадогθբե եсвоզօ т ሯ իዱеκቢ и еሓըρа фэ λиፉ ևզοሔո гθծοզ ፆሖоֆиβаф. Χαψупра. 8o39. Gdy uciekasz w popłochu, chwytasz, co jest pod ręką. Dziewięcioletnia Ewa wzięła tylko ulubioną lalkę. We dwójkę zawsze ma zmęczone, czerwone oczy, ale na jej twarzy rysuje się ulga. Po pięciu dniach podróży wraz z półtoraroczną córeczką Dawidą dotarły do celu. Są w Polsce. Są dzień rosyjskiej inwazji Marina będzie pamiętać do końca życia. 24 lutego 2022 roku jej blok zadrżał. Sypialnię wypełnił blask rozrywającego się nieopodal pocisku. Przerażona pobiegła do dziecięcego pokoju. Wiedziała, że za wszelką cenę musi wydostać się z na granicy1 marca 2022 roku. To będzie długa i zimna noc w Medyce. To między innymi tutaj docierają ludzie, którzy uciekli przed rosyjską dochodzi godz. 21, ale chłód mocno daje się we znaki. Alina przekroczyła granicę kilka godzin temu. Okryła się niebieskim kocem, jasne włosy schowała pod czarnym kapturem, a i tak cała drży. Dziękuje, nie potrzebuje pomocy. Brat już jedzie, zabierze ją do za nią, w przedsionku sklepu spożywczego, na podłodze rozłożyły się matki z dziećmi. Tu jest ciepło i jasno, a to już coś. Nosy czerwone od zimna, w oczach rodzina, która właśnie przekroczyła granicę ukraińsko-polską. Medyka, 2 marca 2022 rokuŹródło: PAP, fot: Abdulhamid HosbasWarkot autobusów miesza się z dziecięcym płaczem. Koguty samochodów Straży Granicznej rzucają niebieską poświatę. Niektórzy stoją w kilkuosobowych grupkach, większość gdzieś pędzi. Wolontariusze w pomarańczowych kamizelkach od rana na piątym biegu. Rozdają ciepłą herbatę, karty SIM, kanapki, koce. Ludzie o udręczonych twarzach zarzucają ich pytaniami:Gdzie znaleźć nocleg? Ciepły posiłek? Suche ubrania?Gdzie podgrzać wodę, żeby zrobić kaszkę dla córki?Jak dojechać do Przemyśla?Jak wygląda sytuacja po drugiej stronie?Tu wolontariusze rozkładają ręce. Każdy słyszał co innego - podobno piesza kolejka ma kilka kilometrów; podobno prawie nikogo nie ma; podobno można przejść bez problemu; podobno są głównie uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wchodu; podobno się awanturują; podobno są tych "podobno" rośnie Mount Everest. Pora się przekonać. Tatiana przechodzi na drugą Oleny już jedzieMimo że torba z prowiantem jest ciężka, Olena niemalże biegnie. Trudno mi za nią nadążyć. Zaraz zobaczy się z córką i wnuczkiem, którzy uciekli z obwodu zaporoskiego. Prócz nas w krótkiej kolejce ustawili się sami Ukraińcy wracający bronić ojczyzny. Rzut oka polskich celników w paszport. Wszystko gra. Ukrainy dzieli nas już tylko jakieś pół kilometra. Po obu stronach brukowanej ścieżki wysokie ogrodzenie. Wzdłuż walają się torby, walizki, koce. Przed nami grupa trzydziestu osób, chyba z Bliskiego Wschodu. Blokują przejście, więc szybko zjawia się żołnierz z karabinem maszynowym. To już Ukrainiec. Przez chwilę ich skanuje i wyławia wysokiego chłopaka z czarnymi kręconymi włosami związanymi w kitkę. Tylko on mówi po wracający bronić ojczyzny. Punkt odprawy po polskiej stronieŹródło: WP, fot: Tatiana Kolesnychenko– Powiedz im, żeby nie skakali przez płot, bo będą kłopoty – rzuca twardo wojskowyDroga wolna. Za chwilę jesteśmy w kolejka do Polski ma jakieś sto metrów, samochodowa jest niewiele dłuższa. Gdyby nie światła autokarów czekających na wjazd do Polski, panowałaby nadal razem z Oleną. Na jednym oddechu mówi, że jej córka mieszka w Kropywnickim, 250 kilometrów na południe od Kijowa. Naloty zaczęły się już drugiego dnia. W panice spakowała swoje życie do walizki, wzięła na ręce rocznego synka. Jadą autobusem ewakuacyjnym, ale są dopiero pod porzucone wzdłuż ścieżki pomiędzy posterunkami ukraińskimi i polskimiŹródło: WP, fot: Tatiana KolesnychenkoOlena będzie czekać na nich do idę dalej. Olena lekko przyciska mnie do siebie: "Wszystko będzie dobrze. Prawda? Do widzenia".Wiadomość od męża: żyjęJestem po ukraińskiej stronie. Przystanek autobusowy tuż przed przejściem do i Sofijka są do siebie podobne. Ciemne oczy, brązowe włosy. Jedna ma różową kurtkę, druga – różową czwartkowy poranek Ewę obudził ryk samolotów i krzyki mamy, że trzeba się pakować. Ma dopiero dziewięć lat. Łzy popłynęły po policzku, ale nie protestowała... Ze wszystkich lalek wybrała właśnie Sofijkę, którą teraz dwójkę zawsze mama Ewy, od razu zrozumiała: wojna. Chwyciła za telefon, żeby ostrzec rodzinę i przyjaciół. Niektórzy nie dowierzali. Na pewno to jakaś pomyłka, a sytuacja nie jest tak zła. Ale Iryna wiedziała swoje. Wsadziła Ewę i szesnastoletnią Uljanę do samochodu. Ruszyły ze znajomymi w kierunku polskiej wszystkich swoich lalek Ewa na towarzyszkę podróży wybrała SofijkęŹródło: WP, fot: Tatiana KolesnychenkoJechały pięć dni. Pod granicą zostawiły auto i ustawiły się w pieszej kolejce. Chcą przedostać się do Luksemburga do znajomych. Na razie nie wiedzą, jak to zrobią. Najważniejsze, że zaraz opuszczą granicy co chwilę zatrzymuje się jakiś samochód. Krótkie pożegnanie. Uściski. Łzy. Kobiety i dzieci ruszają w stronę przejścia, mężczyźni zawracają. Mąż Iryny zaciągnął się do wojska już dwa lata temu. Teraz walczy na pierwszej linii frontu. Gdzie? Tego nawet jej nie powiedział. Każdego ranka wysyła tylko SMS-a: "Żyję".16-letnia Uliana też dostaje wiadomości, tyle że od kolegi z klasy. Do jego wsi wjechały rosyjskie czołgi. Jeden z pocisków trafił w ich dom. Rodzice są ranni, część mieszkańców wzięta do już przy przejściu. Opowieść Iryny się urywa. Celnik patrzy w paszport. Wszystko łapie dziewczynki za porzucony na poboczuRudy kot, którego Inna trzyma w kontenerze, miauczy z przerażenia. Wędruje ze swoją panią już czwarty dzień. Początkowo próbowali wyjechać z Kijowa pociągiem. Na dworcu tłum. Wyje syrena. Ludzie rzucają się do położonego nieopodal metra. Ktoś upuścił bagaż, inni się o niego uciekła z Kijowa zabierając ze sobą trochę dobytku i rudego kotaŹródło: WP, fot: Tatiana KolesnychenkoZa jakiś czas syreny milkną. Ludzie wybiegają z ukrycia, żeby ponownie zająć miejsce w kolejce. Kiedy nadchodzi kolej Inny, biletów już nie końcu 35-latce udaje się wyjechać busem wraz z rodzinami znajomych. Już drugiego dnia docierają w pobliże granicy. Od Medyki po polskiej stronie oddziela ich ledwie 40 km. Ten odcinek drogi będą pokonywać kolejne trzy dni, przesuwając się w korku co najwyżej o kilka metrów. Dopiero pod koniec robi się luźniej – zator kilka dni temu kolejki po ukraińskiej stronie były gigantyczne. Wielu z tych ludzi porzuciło samochody - pieszo było szybciejŹródło: WP, fot: Tatiana Kolesnychenko- Zimno, zmęczenie, z każdego samochodu donośny płacz dzieci. Niektórzy nie wytrzymywali. Porzucali swoje wozy na poboczu albo gdzieś w polu. Dalej szli na piechotę. Część ludzi nie była już w stanie dźwigać swoich bagaży, więc zostawiała je prosto na drodze – mówi też zdecydowała przejść granicę pieszo. Tak jest szybciej. Ale im bliżej jest przejścia, tym większe ogarnia ją poczucie niepewności. Powoli do świadomości dociera myśl: co jeśli wojna nie skończy się prędko?Odmrożenia. Bójka. Atak sercaZnów polska strona. Mały biały namiot ustawiony kilkaset metrów od How can I help you? – Ferland badawczo lustruje nas dużymi, brązowymi oczami. Mimo trudnej sytuacji uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Jest liderem zespołu organizacji pomocowej Rescue Without Borders. Przyjechali aż z Izraela cztery dni temu. Jasne, porozmawiamy, ale tylko chwilę, bo jest sporo jest liderem zespołu organizacji pomocowej Rescue Without Borders. Do Medyki przyjechał z IzraelaŹródło: WP, fot: Dariusz Faron– Pracuję w organizacji od piętnastu lat. Jeździmy po całym świecie. Azja, Afryka, Europa… Teraz jesteśmy u was. To jedyny punkt medycznym tuż przy granicy. W godzinę przyjmujemy dziesięć, piętnaście osób. Najczęstszym problemem są odmrożone stopy i dłonie, bo niektórzy czekali wcześniej na przejściu kilka dni – opowiada jest otwarty 24 godziny na dobę. Na dziennej zmianie pracuje tu dziewięć osób, nocą – cztery. W namiocie zawsze jest lekarz, sanitariusze i ktoś od logistyki. Nie mają specjalistycznego sprzętu, ale robią, co było przedwczoraj - dwadzieścia metrów od namiotu kobieta nagle upada na ziemię. Zawał. Masaż serca. Wokół poruszenie. Na ratowników patrzy coraz więcej przerażonych oczu. Nie trzeba być lekarzem, żeby się domyślić, że ktoś, kto przed chwilą stał obok ciebie, właśnie którzy dotarli do Medyki są już bezpieczni. Tymczasem z Kijowa i innych miast ludzie nie mogą się wydostać. Ta kobieta z dziećmi nie zdołała zapakować się do przepełnionego pociągu. Kijów, 2 marca 2022 rokuŹródło: PAP, fot: Lafargue Raphael/ABACA– Szczerze mówiąc, przez moment była już po drugiej stronie. Ale wróciła. Po dwudziestu minutach zobaczyliśmy światła karetki, która zabrała ją do szpitala. Na szczęście poza tą historią nie było przypadków zagrożenia życia. Współpracujemy z tutejszymi służbami medycznymi. Polacy są niesamowicie życzliwi i wdzięczni, że też pomagamy. Bardzo się cieszymy, że tu przyjechaliśmy – zaznacza gorący moment: nocna bójka. Dwóch facetów z Bliskiego Wschodu skoczyło sobie do gardeł. Może walczyli o buty, ale Ferlanda powód nie interesuje. Nie jest z policji, tylko z organizacji namiot podchodzą kolejne osoby. Musimy kończyć. Odchodząc, słyszymy: Dekstrokardia to stan, gdy serce znajduje się po prawej stronie klatki piersiowej. Fizjologicznie narząd zlokalizowany jest po jej lewej stronie, za mostkiem (lewokardia). Przyczyn nieprawidłowości położenia serca należy szukać we wczesnym stadium rozwoju zarodkowego. Co warto wiedzieć? spis treści 1. Co to jest dekstrokardia? 2. Budowa serca 3. Przyczyny dekstrokardii 4. Diagnostyka i leczenie rozwiń 1. Co to jest dekstrokardia? Dekstrokardia (łac. dextrocardia) to medyczne określenie niewłaściwego położenia serca. Opisuje się nim sytuację, gdy znajduje się ono po prawej, a nie po lewej stronie ciała. Stan ten jest lustrzanym odbiciem właściwego umiejscowienia narządu. Problem ten być wadą izolowaną, ale i być przejawem innego, bardziej poważnego zaburzenia. Jeżeli obserwuje się nieprawidłowe położenie innych narządów w obrębie klatki piersiowej i jamie brzusznej, ponieważ znajdują się one po przeciwnych stronach, są jakby odbite w lustrze, mówi się o odwróceniu trzewi (łac. situs inversus). Wówczas nieprawidłowo położone jest nie tylko serce, ale i inne narządy, takie jak wątroba, śledziona czy żołądek. Zobacz film: "Wiedza i świadomość pacjentów w dobie Internetu" Odwrócenie trzewi może występować z odwróceniem narządów klatki piersiowej (situs inversus z dekstrokardią) lub bez odwrócenia narządów klatki piersiowej (situs inversus z lewokardią). Najczęściej osoba z dekstrokardią i odwróceniem trzewi nie odczuwa żadnych dolegliwości. Zdarza się jednak, że u pojawiają się nieprawidłowości, które mają związek z wadami wrodzonymi. To na przykład zaburzenia oddychania, nawracające zakażenia układu czy poczucie ciągłego zmęczenia. 2. Budowa serca Serce leży w części klatki piersiowej zwanej śródpiersiem, pośrodku między obu płucami, za przednią ścianą klatki piersiowej, do przodu od przełyku i ponad przeponą. Koniuszek oraz 2/3 narządu znajduje się po lewej stronie linii pośrodkowej, a w 1/3 po stronie prawej. W przypadku dekstrokardii jest ono przemieszczone i proporcja położenia jest odwrotna. U zdrowego człowieka serce ma przeciętnie wielkość zaciśniętej pięści. Narząd ten czynnościowo składa się z części lewej i prawej. W skład każdej wchodzi przedsionek i komora. Oznacza to, że serce ma cztery jamy: dwa przedsionki (prawy i lewy), dwie komory (prawą i lewą). Do przedsionka dużymi żyłami spływa krew. To śluza, którą krew przepływa dalej - do komory. Lokalizację serca w klatce piersiowej odnosi się właśnie do położenia przedsionków serca. Komora otrzymuje krew z przedsionka pod niedużym ciśnieniem. Potem kurczy się i generuje ciśnienie wysokie. Tym samym wyrzuca krew przez dużą tętnicę. Dla lewej komory tętnicą tą jest aorta, dla prawej – pień tętnicy płucnej. Ponadto serce zaopatrzone jest w cztery zastawki, po dwie z każdej strony. Dzięki nim krew nie cofa się z komór do przedsionków. Od wnętrza serce wyścielone jest gładką błonką, zwaną wsierdziem. Pod nim leżą włókna właściwego mięśnia serca. Całość okrywa od zewnątrz osierdzie, błona surowicza, składająca się z dwóch ślizgających się względem siebie blaszek. 3. Przyczyny dekstrokardii Dekstrokardia jest wadą wrodzoną, najczęściej spowodowaną mutacjami genetycznymi i wynika z zaburzeń mających miejsce na wczesnych etapach rozwoju zarodka. Są to zarówno mutacje o charakterze autosomalnym recesywnym (ma to miejsce, gdy dziecko otrzyma nieprawidłowe geny od obydwojga rodziców), jak i powiązane z mutacjami sprzężonymi z chromosomem X. Szacuje się, że wada ta pojawia się u 1 na 12 000 rodzących się dzieci. Dotychczas nie wykazano, żeby częściej występowała w danej płci lub rasie. 4. Diagnostyka i leczenie Zwykle dekstrokardia, ale i odwrócenie trzewi, rozpoznawane są przypadkowo, na przykład podczas wykonywania RTG klatki piersiowej. Rozpoznanie nieprawidłowości jest ważne. Wiedza ta jest ważna zarówno w sytuacji nagłego zagrożenia życia, jak i podczas różnych zabiegów (wówczas elektrody przyczepia się w odwrotnych miejscach): tak diagnostycznych, jak i leczniczych. Dekstrokardia może utrudniać zwykłe badanie lekarskie, ponieważ w celu jego przeprowadzenia niezbędna jest zmiana miejsca osłuchiwania zastawek serca. Istotne jest, by nosić przy sobie dokument informujący o tej niecodziennej przypadłości. Gdy dekstrokardia nie prowadzi do występowania dolegliwości, leczenie nie jest konieczne. Operacja, którą często wykonuje się tuż po urodzeniu dziecka, przeprowadza się, jeśli nieprawidłowości towarzyszą inne choroby, np. zmiany położenia naczyń. Warto wiedzieć, że dekstrokardia może współwystępować z wieloma wadami serca (w przypadku situs inversus z lewokardią częstość współwystępowania wad wrodzonych serca jest większa). Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy opublikowane 2018/11/05 15:22:02 GMT+2, ostatnio zmodyfikowane 2018-11-05T15:22:11+02:00 Najczęściej chyba spotykanym sformułowaniem w publikacjach na temat śmierci jest: "to, co żyje, musi umrzeć”. Również jednym z najczęściej cytowanych terminów dotyczących tego tematu jest określenie "bycie-ku-śmierci” Heideggera. Można zadawać sobie pytanie: czy w tym określeniu wyraża się wielki powrót metafizyki śmierci, czy może jest to raczej powrót metafizyki ludzkiego losu? Wydaje się, iż zasadna jest druga możliwość, gdyż nikt nie przyniósł informacji "z tamtej strony”, a człowiek może przekazać wiedzę sięgającą tylko do granic utraty świadomości. Motto:Nie mamy nigdy, choćby przez dzień jedenprzed sobą czystej przestrzeni, gdzie kwiatykwitną niezmiennie. To zawsze jest świata nigdy Nigdzie bez nie: niestrzeżonaprzejrzystość, którą wdycha się i wie,wie nieskończenie i nie pragnie. Dzieckozatraca się w igraniu, lecz budzimyje potrząśnięciem. Lub umierającystaje się tym. Bo nikt w pobliżu śmiercinie widzi śmierci; patrzy w osłupieniu jak gdyby wielkim spojrzeniem zwierzęcia.(…) To zwie się losem: być w obliczu, wobec,I nic prócz tego, zawsze tylko wobec. Rilke, Ósma elegia [w:] Elegie duinejskie Celnie ujął to Ladislaus Boros: "Nie możemy oczekiwać żadnej rozstrzygającej odpowiedzi od ludzi, którzy kiedyś stali na progu śmierci lub uchodzili w oczach otoczenia za zmarłych. Również ci, którzy zawodowo mają do czynienia z umierającymi nie są w stanie pomóc filozofom. Wprawdzie często posiadają głęboki wgląd w ludzką agonię, jednak nigdy nie udało im się zobaczyć owego właściwego przejścia”.[1] Rozum człowieka oczekuje od nauki odpowiedzi, ale takich odpowiedzi, które będą satysfakcjonować jego serce. Nauka wszak przemawia do rozumu, dlatego jej wyjaśnienia śmierci są niezrozumiałe i przerażające. Wzniecają w umyśle zamęt, lęk i niepokój. Odpowiedzi, które nie dają satysfakcji i pewności nadal wprowadzają współczesnego człowieka w numinosum i tremendum, tak charakterystyczne dla uczuć religijnych. Pewne zaspokojenie poprzez odwołanie do emocji daje sztuka. Doznania z niej prowadzą jak Beatrycze Dantego lub jak nić Ariadny w mroki, w których lęki rozpraszają się w oddali, pozostawiając pytania w roli odpowiedzi. Język opisu śmierci jest językiem opisu życia. Nie znamy języka śmierci, nie znamy również ontologii tamtej przestrzeni. Nikt nie wie też, czy rozciąga się daleko, czy jest to tylko punkt położony po stronie końca życia: "Bo nikt w pobliżu śmierci nie widzi śmierci…”[2] Nawet język mistyki i eschatologii jest językiem "tego” świata: "To zawsze jest świat, a nigdy Nigdzie bez nic, niestrzeżona przejrzystość, którą wdycha się i wie, wie nieskończenie i nie pragnie…”[3] To "nigdzie” i jego przejrzystość pozostają niezależne, niezbadane, niezawładnione świadomością. Źródłem naszego poznania są nasze zmysły. Stanowią one bramę zarówno do świata wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Śmierć bramę tę zamyka. Wiedzę, która dotyczy innych, gromadzimy jako niezależną i wyabstrahowaną, oddzieloną od nas samych. Śmierć obserwowaną u innych możemy jedynie ekstrapolować w odniesieniu do siebie. Obserwując śmiertelność drugiego człowieka, zakładamy, iż mając wiele wspólnych z nim cech, tę też mamy podobną i również podlegać będziemy śmierci. Natomiast kiedy będzie się to stawało faktem, stracimy niezależny osąd i zewnętrzną perspektywę, aż do zaniku wszelkiej percepcji. Żyjąc w obliczu śmierci, doświadczamy szczególnego paradoksu. Wchodząc w relacje z ludźmi mamy możliwość poznawania jedynie naszego wewnętrznego świata. Za życia dzieli nas od innych bariera naszych ciał i zmysłów, dlatego Inny jest dla nas niepoznawalny. Natomiast śmierć dostrzegamy tylko w odniesieniu do drugiego człowieka, nigdy u siebie. Ta zaś jest kresem tego świata, jest też kresem nadziei człowieka. To czas próby wiary i prawdy, o którym jednak my – żywi nic nie wiemy. Można spotkać się z poglądem, że egzystencjalny lęk odczuwany przez Ludzkość i poszczególnych ludzi ma swoje źródło w lęku przed śmiercią. Patrząc jednak głębiej w obszary eschatologii i relacji człowiek – bóg – religia można dojrzeć źródło owego lęku w niedoskonałości wiary. Bo czyż w świetle obietnicy lepszego życia wiecznego byłby on zasadny? Wydaje się, że fundamentalny lęk przed śmiercią ma swoje źródło w fundamentalnej, ale ukrytej niewierze w życie przyszłe. Przekonanie o własnej śmiertelności czerpiemy z obserwacji i jest to wiedza empiryczna na poziomie dyskursywnym, gdyż własnej śmierci nie doświadczamy. Każdy człowiek posiada jakąś wiedzę potoczną o śmierci. Można zadać sobie pytanie czy jest ona aprioryczna, czy nabyta. Próba odpowiedzi na to pytanie wymagałaby nieetycznego eksperymentu[4]. Jednak przyjmując, iż posiadamy pewną wiedzę, można założyć, że dysponujemy intuicją dotyczącą końca życia. Wiedzą dotyczącą śmierci dysponują również szympansy i goryle. Peter Singer opisuje eksperyment z gorylicą Koko, która staje się niespokojna i nieswoja, kiedy podejmuje się z nią rozmowę (w języku migowym, obejmującym ponad 1000 słów) o jej własnej śmierci lub śmierci jej towarzyszy[5]. Nieprawdą wobec tego jest stwierdzenie Voltera: "Jedynie przedstawiciele rodzaju ludzkiego wiedzą, że mogą umrzeć, a wiedzę tę czerpią z doświadczenia”.[6] Nie można wykluczyć jednak pewnej aprioryczności wiedzy o śmierci własnej. Być może jest ona wyrażona w przekonaniu i intuicji o własnej przemijalności. Życie człowieka przebiega w etapach, których jest on świadomy niezależnie od posiadanej wiedzy. Realizujemy te etapy nie musząc zastanawiać się, jak to zrobić. Umiemy być dzieckiem, młodzieńcem, dorosłym. Umiemy także być starcem, wygaszać swoją witalność i wiedzieć, że zbliża się koniec życia. Jednak czas śmierci, tak zwany "moment śmierci” prawdopodobnie zawsze jest zaskoczeniem. Sam proces umierania śmiercią naturalną jest chyba niezauważalny, polega przecież na "wygaszeniu” świadomości (ludzkiej przestrzeni postrzegania). Śmierć wobec tego jawi się jako proces wewnętrzny, zawarty w istocie życia i wynikający z jego jednokierunkowego biegu. ________________[1] Boros L., Mysterium mortis. Człowiek w obliczu ostatecznej decyzji, Warszawa 1985, tłum. B. Białecki, s. 138[2] Ibidem[3] Ibidem[4] Taki eksperyment wymagałby izolacji nowonarodzonego dziecka od wpływów przekazu kulturowego i obserwacji pojawiania się lub nie wiedzy o śmierci.[5] Zob. Singer P., O życiu i śmierci, op. cit., s. 199[6] Dictionare philosophique, t. IV, cyt. za: Landsberg op. cit, s. 10 Słowa te, tak proste i czyste, napełniły nas jeszcze większym niż dotychczas poczuciem wielkiego szacunku dla życia. Przy tym zapewnienia, że ludzie o czystych umysłach i duchach nie muszą się obawiać śmierci, wydały się niewielkim pokrzepieniem wobec prawdopodobieństwa zniszczenia życia na planecie. Zapewne spowodowane to było niepełną wiedzą o samych sobie i brakiem zaufania do sił czuwających nad nami, by móc zachować całkowity spokój. Umocniło nas to ostatecznie w przekonaniu, że nasz pomysł, jakkolwiek niezwykły i nieprawdopodobny jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Poza tym brak konkretnych wyjaśnień, zarówno ze sfery fizycznej, jak i astralnej, tym bardziej przemawiał za opuszczeniem Ziemi. Fenomen więc pozostawał wciąż niewyjaśnioną zagadką i zagrożeniem, którego realność nie dawała się zweryfikować, a równolegle prowadzone działania ratunkowe czynione były przez Rząd Światowy z pewną umiarkowaną powagą. W całej tej mieszaninie niepewności i poczucia zagrożenia postanowiliśmy nie czekać na odpowiedzi zmierzające w naszą stronę wraz z tajemniczym obiektem kosmicznym i zadbać o własne bezpieczeństwo, nie oglądając się na kampanię manipulacji świadomością ludzkości. Tak zatem szalony pomysł przerodził się w najlepsze rozwiązanie. Tego dnia, mieliśmy spotkać się wszyscy w małym domku nad jeziorem, by ustalić ostatecznie nasze role w całym przedsięwzięciu, rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości dotyczące docelowego składu wyprawy. Wiedzieliśmy od początku, że nie wszyscy są zdecydowani, by zrobić to, co zostało zaplanowane. W chwili, gdy Tauril opowiedział o swoim pomyśle, było nas ośmioro – cała nasza paczka, która jakimś cudem od czasów studiów nie straciła ze sobą kontaktu. Wszyscy poznaliśmy się w tym samym mieście i chwilowo to samo miasto nas łączyło, mimo że nie wszyscy tam mieszkaliśmy. Zważywszy na to, że nasza grupa nie była najmniejsza, można było przypuszczać, że plan nie powinien napotkać zbyt dużych trudności. Wreszcie panujący wszędzie klimat stresu i narastającej paniki, był dla nas ironicznym sprzymierzeńcem, który ogółowi społeczeństwa odbierał nadzieję, zaś nam ją takim zamieszaniu, jakie zaczynało panować na świecie w ostatnich miesiącach, można było liczyć na sporo okazji do zdobycia potrzebnych rzeczy i dokumentów, niekoniecznie oficjalnymi drogami, korzystając z rozkładającej się struktury społecznych aparatów kontroli. Gospodarki z dnia na dzień zbliżały się do zapaści, ludzie spieniężali swoje dobra i wycofywali oszczędności, desperacko szukając sposobów na wykupienie się od zagłady, większość firm upadała, a potężniały tylko te, które obiecywały przetrwanie katastrofy w specjalnych miastach-bunkrach, budowanych pośpiesznie w kilku miejscach na świecie, oraz wszyscy inni, którzy sami nie wierzyli w zagładę i próbowali na ogólnej panice korzystać, sprzedając najróżniejsze patenty na można było wierzyć komukolwiek? My mieliśmy na to jedną odpowiedź, która kazała nam wziąć własne życia w swoje ręce. Ten zepsuty świat nauczył się już zarabiać na kłamstwie, strachu, panice, iluzji i jej wszelkich paskudnych wytworach, więc dla każdego, kto starał się posługiwać jedynie własnym rozsądkiem i umysłem, nie mogło w tym wszystkim być zbyt wiele prawdy. Rząd w zasadzie też nie starał się o prawdziwe dobro swoich obywateli, zresztą w obliczu tego, co nadchodziło, pozostawało mu jedynie stwarzanie iluzji i bagatelizowanie niebezpieczeństwa, tak by świat nie strawił się w chaosie sam, zanim urzeczywistniłaby się nadchodząca katastrofa.(Kevin Riepl – Hyperblast – Redux/ Unreal Tournament OST)Wszyscy pojawili się o wyznaczonym dla nich czasie, to znaczy w odstępach trzydziestominutowych, przyjętych dla zminimalizowania ewentualnych podejrzeń przypadkowych świadków. Pierwszy przybył Tauril, który do czasu pojawienia się pozostałych, zajął się przygotowaniem dla nich scenariusza wydarzeń, który miał przedstawić po zebraniu zespołu. Musieliśmy szybko zdecydować o tym, kto weźmie udział w wyprawie, a kto nie. Zorganizowanie wszystkiego wymagało koordynacji i precyzji oraz ścisłego zaplanowania czasu potrzebnego na każdy etap, tak byśmy mieli pewność, że całe przedsięwzięcie jest w ogóle możliwe do realizacji, wziąwszy pod uwagę czas, jaki nam pozostał. Pierwszą, więc rzeczą było ustalenie, kto decyduje się lecieć, a kto po równo czterech godzinach – ponieważ Arctu i Maya przybyli jak zwykle razem – byliśmy w komplecie. Ustaliliśmy wcześniej, że każdy ma się pojawić, bez względu na to, czy ma wątpliwości, czy nie. Ci, którzy nie byli zdecydowani, mieli do tego czasu podjąć decyzję i przedstawić pozostałym swoje postanowienia. Zobowiązaliśmy się także do utrzymania w tajemnicy naszych planów przez każdego, kto zdecyduje się późny wieczór i nadciągająca burza stworzyły wokół nas klimat powagi, a jednocześnie ukryły pod chmurami i w szarości zmierzchu, nasze zebranie i nasze rozedrgane emocje. Każdy czekał niecierpliwie na rozstrzygnięcie spotkania, bo każdy chyba chciał się przekonać, czy mamy szansę. Mogło przecież okazać się, że nie jesteśmy w stanie dokonać tego wszystkiego i trzeba będzie pogodzić się z tym, że musimy zostać i patrzeć, jak ginie nasz świat. Nie było to miłą myślą i dało się odczuć, że każdy kolejny przybywający do domku nosił tę obawę w sobie już od jakiegoś czasu, tak więc napięcie wypełniło do granic powietrze salonu, kiedy ostatnie z nas zatrzasnęło drzwi. – Wiecie, że nadciąga niezła burza? – Zapytał Saiph, zamykając drzwi.– Wiemy, i tym lepiej dla nas, nikt nie będzie się tu bez powodu kręcił! – uciął Tauril, po czym poprosił wszystkich by usiedli.– Możemy zaczynać? – Zapytał, przerzucając spojrzeniem po wszystkich obecnych.– Tak! – Odparło kilkoro z nas, pozostali skinęli lekko głowami.– Dobrze, więc. Pierwsze pytanie brzmi: kto zdecydował, że zostaje? Wiecie, że od ustalenia składu naszej załogi zależy powodzenie wyprawy, dlatego oczekujemy wszyscy stuprocentowych decyzji. Słucham was!W tym samym niemal momencie Saiph podniósł rękę. Wstał i po chwili ciszy powiedział:– Przyjaciele, nie mogę z wami lecieć, niedawno dowiedziałem się, że będę miał syna. Kobieta, z którą będę miał dziecko, nie może zostać sama, nie wiem, co zrobię, nie wiem, czy chcę z nią być, ale to dziecko to mój syn i urodzi się jeszcze przed katastrofą, a ja nie mógłbym żyć dalej, nie zobaczywszy swojego dziecka. Tak zdecydowałem. Jednak jeśli będę mógł wam pomóc, zrobię, co będzie możliwe. Życzę wam powodzenia!Po tych słowach usiadł i pochylił głowę, którą ukrył w dłoniach. Jego potężna postura nie pasowała do scen takich jak ta, kiedy wyraźnie czuł się bezsilny i zrezygnowany. Nie mówił nic, ale milcząc, wyraził wiele swoimi czarnymi jak węgiel oczami, których głębia potrafiła ujawnić więcej niż słowa. Po chwili podniósł skrywające wewnętrzną wrażliwość oczy i dodał, starając się rozproszyć ogarniającą go rozpacz:– Jeśli jednak przetrwamy, to liczę na jakąś wiadomość od was!Bezgłośny uśmiech pojawił się na niektórych twarzach, po czym wszyscy zaczęli się rozglądać po pozostałych w oczekiwaniu. Po kilku chwilach Alnilam podniosła rękę, sygnalizując chęć wyjaśnień.– Dziękuję wam za to, że zaufaliście mi i chcieliście bym wam towarzyszyła. Będę o was pamiętała do końca i trzymała kciuki za powodzenie wyprawy, ale mnie nie jest ona pisana. Od samego początku prześladuje mnie strach z nią związany i nie mogę się go pozbyć. Nie wiem, czym jest spowodowany, ale kiedy myślę o tym, by zostać, on znika. Nie mogę więc tego zrobić. To byłoby wbrew mnie samej, coś lub ktoś po prostu nie pozwala mi odlecieć. Poza tym musiałabym zostawić wiele osób, które kocham. Wybaczcie mi! Powodzenia!Usiadła, a po chwili po jej twarzy popłynęły szczere łzy. Kochała swoich przyjaciół i nie chciała ich zostawiać, ale rozdarcie, jakie ją ogarniało okazało się silniejsze. Nide podeszła do niej po chwili i czule objęła ją, szepcząc coś na ucho. Po jej słowach uścisnęły się i razem uroniły jeszcze kilka łez.– Czy jeszcze ktoś zdecydował podobnie? – rzucił trwająca kilkadziesiąt sekund pozwoliła się wszystkim upewnić, że pozostali stworzą zespół, który podejmie wyzwanie losu. Sześć osób, które postanowiły zostawić świat i życie, jakie znali do dziś, i zamienić je na ryzykowną podróż. Podróż ta nie miała nawet jeszcze swojego celu. Nie było również pewne, że dotrze gdziekolwiek, do innego świata, w którym ich nadzieje na ocalenie nie okażą się puste. Jednak te sześć osób miało umysły i dusze, które nie pozwalały myśleć, że nie ma żadnego wyjścia i możliwości. Odwaga na pewno była tym, co ich łączyło. Wszyscy byli otwarci na nowe, na to, co większości wydawało się szalone, dlatego też spotkali się tutaj i postanowili, że oni sami zdecydują, jak się dalej potoczy ich życie.– Zapytam pozostałych po raz ostatni i proszę wszystkich o uznanie tych słów za ostateczne – powiedział Tauril i skierował wzrok na osobę siedzącą najbardziej po jego lewej stronie…– Albali, czy jesteś gotowa?– Tak! – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem Albali, bez najmniejszego niezdecydowania, jednocześnie salutując symbolicznie dotknięciem daszku wojskowej czapki, którą bardzo często nosiła.– Dziękuję ci i witam wśród załogi – odparł Tauril z podobnym uśmiechem, choć mniej dostrzegalnym.– Mayu, jaka jest twoja decyzja?– Oczywiście niezmienna, lecę z wami! Nie mogłabym postąpić inaczej – odpowiedziała Maya, a na jej delikatnej jak ryżowy papier twarzyczce zarysował się leciutko uśmiech.– Cieszę się zatem! Przyznam szczerze, że z tobą będę czuł się pewniej – odparł Tauril z wyraźną ulgą.– Arctu, twoje decyzje bez zmian? – Zwrócił się Tauril do kolejnego z przyjaciół.– Nie było łatwo, znaleźć odpowiednią motywację, by pogodzić się ze wszystkim, co się wiąże z naszym planem, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie mogę zrobić nic lepszego. Poza tym, wiecie, że marzenia ciągną moje życie w stronę tego, co nieznane, a taka okazja, mimo swej tragicznej przyczyny, jest przecież wielką przygodą. Coś takiego zawsze mnie pociągało, choć wiązało się z pewnym strachem… Jednak to jest właśnie ten rodzaj obaw, które mimo swej obecności skłaniają do bycia trochę szalonym… – Arctu wyraźnie zamyślony jednocześnie nad wszystkimi najdrobniejszymi aspektami, jakie wiążą się z planem, nie zauważył, że wszyscy patrzą na niego dziwnie, czekając, aż powie zwykłe tak lub nie, co wreszcie spostrzegłszy, wzdrygnął się, uśmiechnął i skwitował po prostu: – No… tak, przepraszam! Lecimy!– Anu, czy nadal jesteś zdecydowany na to wszystko? Jesteś dalej z nami? – pytał Tauril.– Słuchajcie, o ile mi wiadomo nie ma tutaj innego pilota, a ja nie chciałbym myśleć, że będziecie mnie przeklinać z tego powodu, że zmusiłem kogoś z was do nauki pilotażu w kilka tygodni. Natomiast na serio, to oczywiście, że lecę. Sama myśl o tej wyprawie przyprawia mnie o dreszcze, a to jest coś, na co czekam odkąd wstąpiłem do akademii i zasiadłem pierwszy raz za sterami. Gdybym miał dalej kontynuować swoją karierę w jakiejś marnej firmie transportowej, bo na flotę gwiezdną nie mam chyba co liczyć, to kto wie, może nie zdołałbym dotrzeć dalej niż na orbitę jakimś wycieczkowym wahadłowcem. Ludzie! Ja muszę latać i nie mam na myśli grupek staruszków z dziećmi, którzy chcą skorzystać z ostatniej szansy na ujrzenie Ziemi z kosmosu i przeżycie czegoś w ich mniemaniu ekscytującego w ostatnich latach życia, kiedy wreszcie mają czas na zaspakajanie ciekawości. Tyle mogę powiedzieć! – odparł Anu, wyrażając niemal z żalem, że został potraktowany, jakby obawiał się ryzyka.

co jest po drugiej stronie serca